Często lubimy powoływać się na historię (szczególnie starożytną), cytując maksymy i złote myśli filozofów greckich oraz rzymskich, a także licznych pisarzy, polityków i działaczy społecznych z czasów bliższych (np. Szekspira, Machiavellego, Napoleona). Nie doceniamy jednocześnie, jak wiele ciekawych i mądrych wypowiedzi wnieśli do dyskursu o losach świata, Europy i ojczystego kraju nasi rodacy. Może wynika to ze słabej, nie pogłębionej szerszą refleksją znajomości historii, może z polskiego kompleksu „pedagogiki wstydu”, może ze zdominowania debaty publicznej przez tzw. „pożytecznych idiotów” oraz tej części społeczeństwa, którą ks. Adam Czartoryski nazywał „partią antypolską”. Na pewno trzeba o takich postawach rozmawiać, ale mądrości narodowej i drogowskazów społeczno-politycznych należy szukać w ojczystej literaturze oraz w wypowiedziach wybitnych polskich polityków i intelektualistów. Uwzględniając powyższe, zachęcam do czytania Stefana Żeromskiego, którego wrażliwość na losy Polski i Polaków nigdy się nie zestarzała, a nawet z upływem czasu staje się coraz bardziej aktualna.
„Polskie plemię popadło między dwa młyńskie koła zagłady – między Niemców i Moskwę.
Musi się stać samo młyńskim kamieniem, albo będzie zmielone na pokarm Niemcom i Moskwie. Nie ma wyboru”.
Ten znany fragment z „Wiernej rzeki” uzasadniał sens Powstania Styczniowego, a sięgając w przeszłość również Powstania Listopadowego i Kościuszkowskiego oraz udział Polaków w wojnach napoleońskich. Jestem przekonany, że zawarta w nim myśl była również inspiracją wielu działań podejmowanych przez Polaków w czasie „ciemnej nocy popowstaniowej”, prowadzących do odrodzenia się w latach 1914- 1920 niepodległego państwa. W jakiejś mierze polityka gospodarcza, militarna i zagraniczna w okresie 20-lecia międzywojennego powyższą tezę także uwzględniała. Chyba najlepiej rozumiał to Józef Piłsudski, który nawiązując do teorii dwóch wrogów: komunistyczno- stalinowskiej Rosji i faszystowskich Niemiec doskonale zdawał sobie sprawę, że to nadal są te dwa „młyńskie kamienie”, dążące do „zmielenia” Polski i starał się różnymi działaniami to niebezpieczeństwo zmniejszyć. Nie analizując 45-lecia powojennych rządów komunistów (a realnie sowieckiej Rosji), chciałbym skupić się na historii III Rzeczypospolitej, która od 34 lat zmaga się z dziedzictwem, tak wyraźnie opisanym przez Stefana Żeromskiego. Niestety znaczna część polskiego społeczeństwa, zachłysnąwszy się odzyskaną po latach wolnością, nie dostrzegła odradzającego się porozumienia na linii Rosja – Niemcy, mającego na celu całkowite podporządkowanie Polski (zarówno gospodarczo, jak i politycznie) obu sąsiadującym z nami potęgom. Zbyt późno (choć lepiej późno niż wcale) zaczęliśmy rozumieć różnego rodzaju zagrożenia wynikające z zaistniałej sytuacji. Przykładów potwierdzających powyższą diagnozę jest wiele, mimo, że formy „mielenia” na przestrzeni lat ulegały zmianie.
Dziś nikomu nie przychodzi do głowy bezpośrednia kontynuacja paktu Ribbentrop-Mołotow, ale jego filozofia w formie „miękkiej” ciągle istnieje zarówno w mentalności obu naszych sąsiadów, jak i w konkretnych działaniach. Ne szukając daleko, warto przypomnieć historię rurociągu Nord Stream 2, który miał wyeliminować Polskę z jakiegokolwiek wpływu na gospodarkę energetyczną regionu i tym samym w znacznym, jeśli nie decydującym stopniu uzależnić nasz rozwój od decyzji Rosji i Niemiec. Szczęśliwe zablokowanie tego projektu tylko na krótko takie niebezpieczeństwo powstrzymało. Militarna agresja Rosji na Ukrainę i plany wchłonięcia państw Bałtyckich (z którymi Putin zupełnie się nie kryje), to tylko preludium do ataku na Polskę i tym samym przywrócenia w Środkowej Europie pojałtańskiego ładu. Wbrew pozorom, bardzo dobrze powyższym planom służy projekt federalizacji Unii Europejskiej, w której hegemonia Niemiec ma być zagwarantowana m.in. mechanizmami utrudniającymi, a nawet wręcz uniemożliwiającymi krajom Środkowej Europy rozwój gospodarczy, mający wyrównywać poziom życia obywateli na miarę bogatych państw Zachodu (warto przy okazji zwrócić uwagę na naiwność Francuzów, którzy licząc na znaczącą rolę w tak urządzonej Europie, zapominają, że ich interesy narodowe zawsze były sprzeczne z interesami Niemiec i w krótkim czasie pozostaną im tylko resztki z pańskiego, germańskiego stołu). Dodatkowym bardzo ważnym celem tych planów ma być wyeliminowanie z polityki europejskiej USA oraz NATO, a tym samym pozbawienia krajów takich jak Polska jedynego realnego parasola chroniącego je przed dominacją dwóch potęg, sięgających swoimi ambicjami daleko poza europejski teatr działań. Ubocznym, ale z naszego punktu widzenia znaczącym efektem realizacji opisanych zamiarów będzie trwałe nierozliczenie się z grabieży dziesiątków tysięcy obiektów naszej kultury narodowej. Odzyskiwanie, a właściwie „wydzieranie” (głównie od
Niemiec) nielicznych, skradzionych skarbów polskiej kultury, to kropla w morzu grabieży dokonywanej przez obu najeźdźców na przestrzeni ostatnich wieków. O tym też musimy pamiętać, bo pozbawienie Polaków tysiącletniego dorobku materialnego grozi utratą korzeni i tożsamości wspólnoty narodowej i ułatwia zamienienie nas w mały kraik, nie odgrywający żadnej roli na mapie Europy. Tych kilka przemyśleń to tylko wierzchołek góry, z którego warto spojrzeć w przyszłość szerzej i dalej. Nie jestem zwolennikiem „zasady dwóch wrogów”. Wręcz przeciwnie. Uważam, że z obydwoma sąsiadami należy się dogadywać i głęboko wierzę, że takie dogadanie jest możliwe (co potwierdzają liczne przykłady z naszej historii), a sojusze zarówno dwustronne, jak i szersze zawsze warto zawierać (a przynajmniej do nich zmierzać).
Ale do zapobieżenia wymienionym niebezpieczeństwom niezbędna jest dobra wola obu stron oraz zbudowanie kraju o mocy tego „trzeciego kamienia”, który nie pozwoli dwóm sąsiadom zmielić nas na proch.
Wojciech Starzyński